* Harry's pov *
W jednej sekundzie przycisnąłem hamulec i zatrzymałem się gwałtownie na środku ulicy. Na moje szczęście samochód za mną znajdował się w odpowiedniej odległości, aby zdążyć się zatrzymać. Jego kierowca już wysiadał z samochodu, aby zapewne mnie poturbować, ale ja w tym samym momencie znów ruszyłem, nie zwracając uwagi na otaczającą mnie rzeczywistość.
- Caroline? Car!? - krzyczałem w przestrzeń, ale połączenie urwało się. Te kilka minut już na zawsze zapamiętałem, jako jedne z najbardziej stresujących w życiu. Cały się trząsłem, nie mając pojęcia, co mogło jej się stać. Jej głos wskazywał na to, że to na pewno nie był żart. Trudno było mi prowadzić samochód i skupić się na czymkolwiek, gdy jedyne czego pragnąłem, to już ją znaleźć. Na szczęście drogę do szkoły zakodowaną miałem na stałe w pamięci i tylko zerkałem na ulicę, nie chcąc nikogo potrącić.
Dlaczego zgodziłem się na to, żeby szła na spacer sama? Przecież mogłem pójść razem z nią, a samochód spod szkoły zabrać następnego dnia.
Z piskiem opon zatrzymałem samochód przy danym adresie. Nie martwiłem się zbytnio tym, że zostawiłem go na środku ulicy. Nie było tu prawie nikogo. Typowy zaułek, do którego mało kto zagląda. Oh, Caroline, czemu Ty akurat musiałaś?
Znalezienie jej wpół leżącej na chodniku zajęło mi parę sekund. Trudno jej było nie zauważyć. Obok niej rozrzucona była cała zawartość jej torebki, a sama skrywała twarz w dłoniach.
- Car? Car! Mała? - podbiegłem szybko, od razu upadając na kolana i biorąc ją w ramiona. Przez pierwszą sekundę nie poruszyła się wcale, po czym odsunęła się lekko, skanując moją twarz.
- Oh, Harry! - pisnęła i uczepiła się mocno mojej kurtki. Widać było, że płakała.
- Chodź, jedziemy do mnie. - wymruczałem w jej włosy. Była przemarznięta i roztrzęsiona.
Zaszlochała mocniej, nie chcąc puścić moich ramion.
- No już, spokojnie.. - wyszeptałem, głaszcząc ją po plecach. - Wstaniemy powoli. Obiecuję, że Cię nie puszczę. - po tych słowach Caroline pokiwała głową i za pomocą pozostałej siły woli, podniosła się na nogi. Tak jak obiecałem, tak zrobiłem. Zaprowadziłem ją do samochodu, przyciskając do klatki piersiowej i dopiero, gdy pomagałem jej się zapiąć, wypuściłem z ramion.
- Poczekaj chwilkę, zbiorę tylko Twoje rzeczy z chodnika.
Szybko wrzuciłem wszystkie pierdółki do torebki i dobiegłem do samochodu. Wrzuciłem torbę na tylne siedzenia i zatrzasnąłem drzwiczki.
- Caroline. Co się stało? - wyszeptałem. Włosy zakrywały część jej twarzy, miała opuchnięte oczy i czerwone policzki. Pokiwała przecząco głową, nerwowo miętosząc swój wełniany szalik w dłoniach. - Opowiesz mi w domu, okej?
Nie odpowiedziała.
- Proszę Cię, Car. - założyłem jej włosy za ucho. Dziewczyna powoli pokiwała głową.
- W domu - wyszeptała, spuszczając wzrok.
W kilka chwil znaleźliśmy się na podjeździe. W jednej chwili znalazłem się przy drzwiach pasażera i pomogłem wysiąść Caroline. Przebiegła wzrokiem po otoczeniu i szybko złapała się mojej ręki. Naprawdę wyglądała słabo. Objąłem ją w talii i otworzyłem przed nią drzwi domu. Zrzuciła ze stóp buty i spokojnie powiesiła płaszcz na haczyku. Przypatrywałem się jej z zaciekawieniem.
Przerzuciła długie włosy na jedno ramię i automatycznie skierowała się w stronę salonu.
Na chwilę wstrzymałem powietrze. Co jeżeli w domu był ojciec? Jeżeli ją zobaczy? Nie zniósłbym jego komentarzy i nie chciałbym też, żeby dziewczyna dowiedziała się jakim okropnym jest człowiekiem.
Szybkim krokiem podążyłem za blondynką. Opadła na kanapę, siadając po turecku. Wbiła wzrok w stolik przed sobą, wydymając dolną wargę.
- Za chwilę przyjdę. - wydukałem. Zahaczając o kuchnię, nastawiłem wodę na herbatę i wbiegłem schodami na górę. Przeszukanie wszystkich pokoi zajęło mi dosyć dużo czasu, mimo tego, że znałem dom z jego wszelkimi zakamarkami. On był po prostu ogromny.
Ani śladu po ojcu. Pięknie. Naprawdę już go nie potrzebuję.
Gdy trzymając pod pachą koc, ustawiałem kubki z herbatą na tacy, Caroline zawołała z drugiego pokoju:
- Harry? Jesteś tu jeszcze w ogóle? - na szczęście jej głos był już o wiele mniej drżący i to, że pokusiła się na mały żarcik, znaczyło, że czuje się lepiej. Uśmiechnąłem się pod nosem i wyszedłem zza winkla niosąc przed sobą napoje.
- Przepraszam, szukałem dosyć długo koca.
Dziewczyna pokiwała ze zrozumieniem głową i odruchowo sięgnęła po herbatę.
- Uważaj, gorąca! - w tej samej chwili Caroline syknęła, odstawiając kubek na tackę.
- Teraz już wiem. - wymamrotała. Rozłożyłem koc i opatuliłem nim szczelnie blondynkę. Mimo spędzenia w środku dobrych kilku minut, nadal miała sine usta.
- Opowiesz mi co się stało? - zacząłem, wpatrując się w jej błękitne tęczówki. Usiadłem na fotelu obok, dając jej trochę przestrzeni. Caroline natomiast poklepała szybko miejsce obok siebie, dając mi znać, żebym usiadł obok. Bez zastanowienia podniosłem się z siedzenia i odsunąłem dla siebie koc. Dziewczyna usiadła mi na kolanach, obejmując w pasie. Wtuliła twarz w odsłonięte zagłębienie mojej szyi i wtedy mogłem doskonale poczuć, jak zimna była.
- Długo czekałaś na mnie na tym mrozie? - pytanie samo nasunęło mi się na usta.
- Nie. Przyjechałeś bardzo szybko. - wymamrotała. No oczywiście. Wiedziałem, że zaprzeczy. Przełknąłem ślinę. - Dziękuję Ci, Harry. Gdyby nie Ty, nie dałabym rady. - zadrżała. Mocniej opatuliłem ją ramionami, pokazując, że jestem tu z nią i nic już jej nie grozi.
Zaszlochała cicho.
- Ćśś..
- To było straszne, Harry. - wplotła palce w loczki na moim karku. Westchnąłem głośno. Czułem się okropnie.
- Nie masz nawet pojęcia, jak straszne to było. - tym zdaniem zakończyła swoją opowieść. W tej chwili była już zupełnie wyczerpana i zrobiło się ciemno.
- A mogłem zostawić ten pieprzony samochód.. - wymamrotałem, wypowiadając swoje myśli na głos.
- Nie, Harry, przestań. To nie Twoja wina.
Następne kilka godzin spędziliśmy oglądając film, który wybrała Caroline. Było to jakieś kolejne romansidło, ale nie zwracałem na nie uwagi, bo moje myśli cały czas zaprzątała dzisiejsza sytuacja.
Miałem już swoje typy, kto to mógł być. Ludzie, którzy grozili Loui'emu. Nie mogli przecież wiedzieć, że dziewczyna już się z nim nie spotyka i nie jest już dla nich narzędziem.
Ledwo mogłem się opanować, żeby w jednej chwili nie wstać i nie pójść pod dom chłopaka, żeby dać mu porządną nauczkę.
Chociaż z drugiej strony mogli to być zwykli rabusie..
- Harry? Harry! - z rozmyślań wyrwał mnie głos dziewczyny. - Film już się skończył. Odwieziesz mnie do domu?
- Oh, jasne. - wstałem z roztargnieniem, zgarniając kluczyki ze szklanego stolika.
Gdy upewniłem się, że bezpiecznie znalazła się w środku, odjechałem spod jej domu. W drodze zadzwonił mój telefon.
- Jesteś już w domu? - zabrzmiał głos mojego ojca.
- Byłem. Już dawno temu. - odciąłem się.
- Aha. To jak już pewnie zauważyłeś, nie było mnie. Wróciłem z Kylie do Los Angeles, pilne sprawy. - odchrząknął.
- Jak zwykle, tatusiu. - zakończyłem rozmowę i rozłączyłem się.
* Caroline's pov *
Mijały kolejne dni, a ja miałam ochotę udusić Styles'a. Nie odstępywał mnie na krok. Od tamtego incydentu włączył mu się cholerny instynkt tatusia.
- Harry, znajdź sobie dziewczynę. Czy coś. - jęknęłam, gdy po raz setny tego dnia pojawił się u mojego boku. Moje słowa wcale go nie odstraszyły. Roześmiał się tylko głośniej, poszerzając uśmiech.
- E, tam. Sądzę, że dziewczyny są przereklamowane. - rzucił rozbawiony.
- Możliwe, że masz rację. - westchnęłam, gdy znów zabolał mnie brzuch. Głupi okres. Po co to komu? - Idę do toalety.
Harry automatycznie ruszył za mną.
- Sama, głupku. - zatrzymałam go rękoma i zostawiłam na środku korytarza ogłupiałego.
- Jesteś pewien, że podołasz? - zażartowałam, gdy razem z Harry'm staliśmy pod domem pani Ellis. Był piątek i kobieta zdradziła mi, że wybiera się na randkę ze swoim nowym partnerem i nie wróci na noc. Prosiła mnie, żebym w takim razie wzięła jej syna do siebie i przenocowała, gdyż naprawdę nie miała go u kogo zostawić. Przyszliśmy po niego razem i będziemy się nim opiekować razem, ponieważ Harry tak jakby, jak już wspominałam, nie daje mi spokoju.
Cóż, tak właściwie nie narzekałam.
- Dzieci mnie kochają. - prychnął. Podniosłam obie brwi rozbawiona, gdy Jannet wreszcie nam otworzyła.
Miała mokre włosy przykryte ręcznikiem, ale poza tym była już gotowa. Została jej fryzura i makijaż.
No dobra. Czyli nie była gotowa.
- Cześć, kochanie. - przytuliła mnie, po czym wyciągnęła rękę do Harry'ego. - Jestem Jannet.
Chłopak pochylił się i ucałował rękę kobiety, pewnie nawet nie zdając sobie sprawy, że zaskarbił sobie tym u niej wiele punktów.
- Mam na imię Harry. - posłał jej ten jeden z najbardziej urokliwych uśmiechów na ziemi. Widać, że była wniebowzięta.
- Oh, Caroline, ten mi się bardziej podoba! - pisnęła, wciągając mnie za rękę do środka. Oczywiste było, że nawiązywała do Loui'ego. Tym razem jednak nie zaniosłam się płaczem, a wybuchnęłam śmiechem.
- My nie.. - chciałam wytłumaczyć Jannet, że nie jesteśmy w związku, ale ta uciszyła mnie.
- Jasne, jasne. Jeżeli ja coś czuję, to tak jest! - pokiwała palcem. Zachichotałam pod nosem i sprawnie zmieniłam temat:
- Ślicznie pani wygląda.
- Tak sądzisz? - odpowiedziała uradowana. - Nie byłam pewna co do sukienki.. - rozpoczęła swój długi monolog na temat ubrania, włosów, makijażu, następnie samej i randki oraz swojego 'chłopaka'. Bardzo śmiesznie to brzmiało. Cały czas starałam się słuchać kobiety, ale pamiętałam też, że Harry przecież czeka w przedpokoju i prawdopodobnie nie wie, co ze sobą zrobić.
- Dobra, ja już was puszczam, bo widzę, że trochę Cię zanudzam. - zaszczebiotała, jednak nie wyglądała na urażoną. Chciałam zaprzeczyć, ale nie dała mi dojść do słowa.
- Tu masz plecaczek Eric'a z ubrankami, piżamką i kosmetykami. Nie wiem, czy czegoś nie zapomniałam.. - zmarszczyła brwi. - Cóż, jak coś się będzie działo, to dzwoń. Mimo wszystko zawsze odbiorę. - puściła mi oczko. Ledwo powstrzymałam się od wybuchnięcia śmiechem.
- Nie ma Twojej cioci? - zapytał Harry, gdy zamknęłam za nami drzwi, a on zajął się rozbieraniem malucha.
- Nie, znów wyjechała. Częściej jej właściwie tutaj nie ma. - uśmiechnęłam się smutno. Harry pokiwał głową, rozumiejąc.
- Jest już dosyć późno.. To jak? Jemy kolację, kąpiel i do łóżka? - brunet zapytał malucha, cały czas kucając, dzięki czemu był na tym samym poziomie co on.
- Nie chcę spać. - Eric założył rączki przed sobą, protestując. Harry spojrzał na mnie lekko przestraszonym spojrzeniem. Zachichotałam.
- Po tym wszystkim mu się zachce. Zobaczysz.
Chłopak wzruszył ramionami i wziął małego na ręce.
- To co chcesz zjeść? - spytał, podchodząc z nim do lodówki.
- Chrupki.
- To nie jest dobry pomysł. - wymamrotałam. - Chyba, że chodzi Ci o chrupki z mlekiem. Na to mogę się zgodzić.
- Oh.. no dobrze. - bąknął Eric.
We trójkę zjedliśmy każdy po misce pełnej czekoladowych chrupek i mleka. Nastała pora na kąpiel. Zabraliśmy małego na górę do mojej łazienki. Muszę przyznać, że Harry bardzo mi pomagał. Przygotowałam Eric'owi wodę o odpowiedniej temperaturze, podczas gdy Haz pomógł mu się rozebrać. Nalałam też do wanny olejku, dzięki któremu powstaje więcej piany.
Chłopczyk świetnie się nią bawił, co poskutkowało tym, że byliśmy wszyscy mokrzy. Spojrzałam z politowaniem na Harry'ego, gdy ten uformował sobie z piany brodę i wąsy. Podobnie postąpił malec. Widoczna była pomiędzy nimi nić porozumienia. Może dlatego, że oboje byli na tym samym etapie rozwoju, hm.
Gdy położyliśmy Eric'a do łóżka, oboje byliśmy okropnie zmęczeni. Chłopiec spał na moim łóżku, także teraz rozkładałam nam na dole w salonie kanapy do spania. Harry stał obok w samych bokserkach przypatrując się całemu procesowi, gdyż nie miał pojęcia jak mi pomóc. Nie obwiniałam go, bo prawda była taka, że te rozkładanki były wyjątkowo nielogiczne.
Chłopak za to je pościelił, gdy ja udałam się umyć. Każde z nas miało swoje własne posłanie, jednak kanapy stykały się.
W domu było dosyć chłodno, dlatego jedyne o czym marzyłam po wyjściu spod prysznica z mokrymi włosami, to znalezienie się pod grubą kołdrą. Zbiegłam szybko po schodach i wskoczyłam pod pościel.
Dopiero po chwili zauważyłam, że Harry'ego nie ma obok. Automatycznie podniosłam się do pozycji siedzącej i wtedy go zobaczyłam. Na podłodze. Robił pompki.
- Zawsze się tak popisujesz? - rzuciłam. Chłopak w końcu nie miał koszulki, a w tej pozycji jego mięśnie wyglądały naprawdę imponująco.
Ups, nie pomyślałam o tym!
Harry odwrócił głowę w moją stronę i posłał mi zawadiacki uśmiech, zadowolony z siebie.
- Tylko przed pięknymi kobietami.
Zmrużyłam oczy zażenowana słabym tekstem, ale już po chwili oboje nie mogąc się opanować, wybuchnęliśmy śmiechem.
☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★
Hej, helou, siemson elo.
Haha, jak wam się podobało? :) Dajcie znać w komentarzach.
Naprawdę się postarałam i dodałam rozdział w sobotę! Yaay, kto się cieszy?
Życzę miłej niedzieli!
Do następnego, kocham was x
☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★ ☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★
JA SIĘ CIESZĘ :D
OdpowiedzUsuńA rozdział jest taki kaefhhbabfoujlakndjgoiqwhfhb
Oni są naprawdę słodcy! *.*
Nie mogę się doczekać następnego :D
http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com/
cieszę się, że jest ldsfcnjblsbdsljbds haha :)
Usuńnastępny bardzo postaram się znów w weekend (yaay wracam do dawnego schedule<3)
w piątek mam test kuratoryjny z angielskiego! od tego może zależeć, gdzie pójdę do liceum :o trzymajcie kciuki x
trzymamy! Napewno pójdzie dobrze! <3 xx
Usuńdziękuję♡ poziom w tym roku jest bardzo wysoki:( z całego mazowsza w drugim etapie jest tylko ok.130 osób, podczas gdy rok temu trzeci etap WYGRAŁO ok. 100. nie wiem, czemu oni chcą nas tak zadręczyć ;_;
Usuńno no to się postarałaś nie dosć że rozdział tak szybko to jeszcze genialny :*
OdpowiedzUsuńMmm Harry i Caroline tacy słodcy czekam na kolejne bo akcja powoli się zaostrza xD
No i na koniec oczywiscie dużo weny bo też czasem coś pisze i wiem jak ciężko coś napisać jak nie ma się konkretnego pomysłu haha dlatego u mnie na blogu post jest co kilka miesiecy :P
ahh takie słowa podziękowana najlepsze! x
Usuńwiem, że ostro xD szaleję cnie
dziękuję :) no właśnie! ci co nie piszą, nie rozumieją haha
Udiejejd. Cudownie ! *.* czkam na nx :)
OdpowiedzUsuń@luvmyniallers
dziękuję! <3
Usuń